#1 grzech — 27.07.2025
wstałem dziś z łóżka jak z grobu
ciało moje — nie, nie moje
tylko pożyczone od śmierci
na jeszcze jeden dzień
w lustrze
odbicie nie patrzyło mi w oczy
bo znało prawdę
o wszystkich nocach
których nie przeżyłem
matka mówiła:
„nie dotykaj ran, bo się nie zagoją”
więc rozdrapuję je codziennie
żeby pamiętać, że jestem
paliłem papierosy
jakby to były modlitwy
każdy dym — jedno „zdrowaś”
za grzechy, których nie żałuję
kochałem ją
jak się kocha nóż
zimny, wierny
i zawsze gotowy przeciąć ciszę
a Bóg?
Bóg siedzi w kącie
i liczy moje oddechy
jakby to był konkurs
na najpiękniejsze samobójstwo
#2 grzech — 03.08.2025
jestem
człowiekiem
który nie mieści się
w skórze
codziennie rano
zakładam twarz
jak brudną koszulę
i wychodzę
na ulicę
która mnie nie zna
kocham cię
ale to nie jest
ładne słowo
to raczej
skalpel
którym rozcinam
ciszę między nami
ciało
to tylko miejsce
gdzie boli
gdzie można się schować
albo zniknąć
piszę ten wiersz
żeby nie krzyczeć
żeby nie umrzeć
zbyt cicho
#3 grzech — 06.08.2025
wchodzę do siebie jak do obcego mieszkania
klucz w sercu, zardzewiały
na stole leży moje ciało
nie rusza się, bo wie, że nie warto
matka w lustrze zmywa twarz moją z twarzy swojej
ojciec milczy w popielniczce
papieros dogasa jak moje imię
którego nikt nie wypowiada bez wymiotów
kochanka śpi w wannie pełnej krwi
mówiła: „bądź delikatny”
więc rozciąłem jej powiekę
żeby widziała mnie naprawdę
nie jestem poetą
jestem skalpelem w rękach Boga
który zapomniał, że istnieję
więc piszę, żeby przypomnieć
#4 grzech — 10.08.2025
zrobiłem z ciebie ołtarz
na którym składam siebie codziennie
jak mięso, które już nie krwawi
bo wszystko wypłakałem
twoje imię —
nóż w moim języku
kaleczy, gdy próbuję mówić
więc milczę
żeby nie zdradzić, że żyję
chciałem cię kochać
ale nie umiem dotykać bez rozrywania
więc całowałem cię oczami
które już dawno przestały widzieć
w moim łóżku śpi twój cień
a ja śnię o tym
że budzisz się we mnie
i mówisz: „nie jesteś mną
ale mogłeś być”
jeśli kiedyś przeczytasz ten wiersz
nie szukaj mnie
zgubiłem się w sobie
i nie zostawiłem mapy
#5 grzech — 13.08.2025
nie jestem sam
jest ze mną echo
powtarza moje myśli
ale przekręca je tak
żebym bał się siebie
w pokoju siedzi cisza
ale ma zęby
gryzie mnie w kark
gdy próbuję zasnąć
telefon milczy
jakby umarł
listy nie przychodzą
bo nikt nie zna mojego imienia
które zmieniłem
żeby nie być sobą
czasem mówię do ścian
one nie odpowiadają
ale przynajmniej nie kłamią
miłość była tu raz
w postaci cienia
dotknęła mnie
jakby sprawdzała
czy jestem jeszcze ciepły
nie jestem
Jestem chłodny jak woda w szklance
którą ktoś zostawił
na parapecie
w listopadzie
piszę
bo nie mam już języka do mówienia
piszę
bo moje ciało nie chce mnie słuchać
piszę
bo to jedyny sposób
żeby nie zniknąć
#6 grzech — 17.08.2025
ojcze
piszę do ciebie z miejsca
gdzie nigdy nie byłeś
ale zostawiłeś ślad
jak nóż w plecach
którego nie pamiętam
ale boli
nie nauczyłeś mnie mówić
więc krzyczę
nie nauczyłeś mnie kochać
więc ranię
nie nauczyłeś mnie być
więc znikam
twoje milczenie —
moja modlitwa
twoja nieobecność —
moja definicja
zbudowałem cię z wódki
z krzyku matki
z pustych niedziel
które pachniały tobą
choć nigdy cię nie było
jeśli istniejesz —
przyjdź
jeśli nie —
zostań tam, gdzie cię nie ma
bo ja już jestem tobą
i to wystarczy
żeby nie chcieć żyć
#7 grzech — 20.08.2025
pokój numer siedem
tu ściany mają uszy
ale nie słuchają
tu łóżko jest krzyżem
na którym codziennie umieram
bez zmartwychwstania
pielęgniarka mówi: „będzie dobrze”
więc krzyczę
bo dobrze już było
zanim się urodziłem
tabletki mają kolor nieba
którego nie widzę
biorę je
żeby nie być sobą
bo sobą być
to choroba bez nazwy
w lustrze siedzi ktoś
kto udaje mnie lepiej niż ja
patrzę na niego
i pytam: „czy to już koniec?”
on milczy
jak ojciec
jak Bóg
jak ja
piszę ten wiersz paznokciem
na ścianie
która nie chce pamiętać
jeśli go przeczytasz
nie mów nikomu
bo tu, gdzie jestem
słowa są nielegalne
#8 grzech — 24.08.2025
ten świat —
papierowy
dom z kart
ulice z tektury
ludzie z plastiku
którzy mówią, że kochają
ale tylko w reklamach
niebo —
namalowane
chmury —
z waty
słońce —
żarówka w rękach technika
który zapomniał, że jestem tu sam
dotykam rzeczy
które nie istnieją
całuję kobiety
które są tylko snem
rozmawiam z Bogiem
który jest aktorem
i zapomniał tekstu
moje ciało —
kostium
moje myśli —
scenariusz
pisany przez kogoś
kto mnie nie zna
krzyczę
ale mikrofon jest wyłączony
płaczę
ale reżyser mówi:
„to nie ta scena”
więc siedzę
w kącie
za kulisami
i czekam
aż ktoś powie:
„koniec spektaklu”
#9 grzech — 27.08.2025
noszę je
jak ubranie po kimś martwym
za duże w miejscach
gdzie chciałem być kochany
za ciasne tam
gdzie chciałem uciec
skóra —
mapa błędnych dróg
kości —
klatka
w której siedzi ktoś
kto nie mówi moim głosem
dotykam siebie
i czuję obcego
patrzę w lustro
i widzę twarz
która mnie nie pamięta
lekarze mówią:
„to psychosomatyczne”
kobiety mówią:
„jesteś piękny, ale nieobecny”
Bóg milczy
jakby nie chciał się przyznać
do tej pomyłki
chciałem wyjść z siebie
ale drzwi są zamknięte
więc piszę
na skórze
na bliznach
na tym, co nie chce być moje
#10 grzech — 31.08.2025
kochałem cię
jak się kocha truciznę —
z pełną świadomością skutków
piłem cię ustami
które nie znały modlitwy
tylko głód
twoje ciało było świątynią
ale bez Boga
wchodziłem tam boso
kalecząc się o każdy dotyk
twoje oczy —
dwa noże
patrzyły na mnie
i rozcinały mi myśli
nie chciałem ciebie mieć
chciałem w tobie umrzeć
rozpuścić się w twoim oddechu
jak tabletka przeciwbólowa
która nie działa
miłość to nie uczucie
to rana
która nie chce się zamknąć
to krzyk
który brzmi jak szept
to ty
gdy odchodzisz
i zostawiasz mnie
z zapachem twojej skóry
na moich palcach
piszę
bo nie mogę cię wykrzyczeć
piszę
bo moje ciało pamięta cię lepiej niż ja
piszę
bo jeśli przestanę
to znikniesz
a ja zostanę
z pustką
która ma twoje imię
#11 grzech — 03.09.2025
Boże
czytam twoje wiadomości
między wersami ciszy
kiedyś odpowiadałeś —
krwią, snem, kobietą
teraz tylko status:
*nieobecny*
modlę się
ale moje słowa wracają
jak listy bez adresu
może podałeś fałszywy
może już nie chcesz czytać
tego, co piszę paznokciem
na ścianie łazienki
zakochałeś się?
w kimś czystym?
w kimś, kto nie krzyczy nocą
do własnego cienia?
zostawiłeś mnie
z instrukcją obsługi świata
który nie działa
zostawiłeś mnie
w ciele, które nie pasuje
zostawiłeś mnie
w miłości, która boli
jak twoje milczenie
jeśli jesteś —
odezwij się
choćby przekleństwem
choćby śmiercią
choćby snem
w którym jestem dzieckiem
i ty mnie jeszcze chcesz
#12 grzech — 07.09.2025
śniłem cię
ale nie jak się śni o kwiatach
śniłem cię jak się śni o krwi
która nie chce przestać płynąć
byłaś w moim łóżku
ale nie w ciele
w oddechu
który zostawiłaś na poduszce
w śladzie po paznokciu
który wbiłaś w moje ramię
gdy mówiłaś: „kochaj, ale nie żyj”
obudziłem się
a ty dalej byłaś
w kubku po kawie
której nie wypiłaś
w lustrze
które odbijało tylko ciebie
chciałem cię wyrzucić ze snu
ale sen był silniejszy
zamknął mnie w tobie
jak w klatce z mięsa i wspomnień
i teraz chodzę
jak człowiek, który nie śpi
ale też nie żyje
bo ty byłaś snem
który nie chciał się skończyć
a ja byłem tobą
której nie było
#13 grzech — 10.09.2025
nie mieszkam już w sobie
moje ciało —
ruina po pożarze
którego nikt nie zgasił
bo nikt nie zauważył
skóra pęka
jakby chciała uciec
kości trzeszczą
jak drzwi, które nie chcą się zamknąć
serce bije
ale nie dla mnie —
dla wspomnień
które nie chcą umrzeć
dotykam się
jakby to był ktoś inny
jakby to był trup
który jeszcze oddycha
z przyzwyczajenia
lekarze mówią:
„wszystko w normie”
ale ja wiem
że normą jest ból
który nie ma imienia
tylko miejsce —
tu, pod żebrem
gdzie kiedyś była miłość
nie chcę już być w sobie
chcę wyjść
zostawić to ciało
jak pokój po kłótni
gdzie ściany wciąż drżą
od słów
których nie da się cofnąć
#14 grzech — 14.09.2025
zostawiam wam moje ciało —
niech leży, niech gnije
może wreszcie ktoś je pokocha
za to, że milczy lepiej niż ja
zostawiam wam moje wiersze —
czytajcie je jak instrukcję obsługi
człowieka, który nie działa
ale pięknie się psuje
zostawiam wam moją matkę —
niech płacze za was
bo wy już nie umiecie
zostawiam wam moją miłość —
brudną, niechcianą
jak list, który wraca bez adresata
zostawiam wam Boga —
niech wam wybaczy
że mnie nie zdążył stworzyć do końca
i zostawiam wam ciszę —
najgłośniejszą część mnie
która krzyczy
gdy wy śpicie spokojnie
#15 grzech — 17.09.2025
Byłaś ścianą,
którą mogłem dotknąć bez lęku.
Byłaś podłogą,
na której leżałem pijany z miłości.
Byłaś sufitem,
który nie spadał,
nawet gdy krzyczałem.
Twoje ciało —
architektura czułości.
Twoje dłonie —
klucze do pokoju,
w którym mogłem być sobą
bez wstydu.
Ale potem zamknęłaś drzwi.
Nie trzaskiem.
Nie krzykiem.
Ciszą.
Jakbyś chciała,
żebym nie zauważył,
że już mnie nie ma.
Teraz chodzę po mieście
z twoim zapachem w płucach.
Szukam cię w oknach,
które nie świecą.
W głosach,
które nie są twoje.
Nie chcę wracać.
Nie mam dokąd.
Bo dom to nie miejsce.
Dom to ty.
A ty już jesteś
czyimś innym pokojem.
#16 grzech — 21.09.2025
Idę nią codziennie,
jakby była matką,
która nie chce mnie przytulić,
ale zna mój krok
lepiej niż ja.
Każdy bruk —
to wspomnienie.
Tu wymiotowałem po miłości.
Tam krzyczałem do nieba,
które nie odpowiedziało.
A dalej —
pocałunek,
który miał trwać wieczność,
a trwał do świtu.
Latarnie patrzą na mnie
jak starzy znajomi,
którzy wiedzą,
że nie zrobiłem kariery,
nie znalazłem Boga,
nie przestałem pić.
Ulica nie pyta.
Ulica nie pociesza.
Ulica tylko trwa,
jak blizna,
która nie chce się zagoić.
Czasem myślę,
że gdy umrę,
to właśnie ona mnie pochowa.
Nie w ziemi,
ale w pamięci —
w tym pęknięciu między kamieniami,
gdzie kiedyś zgubiłem siebie.
#17 grzech — 24.09.2025
Straciłem więcej niż miałem.
Więcej niż pozwalano mi mieć.
Więcej niż ktokolwiek chciał mi dać.
Zabrałem sobie wszystko,
żeby nie zostało nic.
Potem wstałem,
jak trup, który zapomniał umrzeć.
W lustrze nie było mnie —
tylko ślady po paznokciach,
którymi próbowałem się wydrapać z ciała.
Miłość była jak rana,
którą ktoś zszył na ślepo.
Chodziłem z nią po mieście,
jak z psem, który nie zna mojego imienia.
W kościele modliłem się do siebie,
ale nie odpowiadałem.
Bo nie było mnie w sobie.
Byłem tylko echem,
które nie miało komu wrócić.
#18 grzech — 28.09.2025
Siedzi obok.
Nie mówi,
ale wie wszystko.
Wie, kiedy płakałem,
choć nikt nie słyszał.
Wie, kiedy chciałem zniknąć,
ale nie miałem odwagi.
Cień —
moja biografia bez słów.
Moje odbicie,
które nie potrzebuje lustra.
Czasem pytam go:
„czy jestem jeszcze sobą?”
On kiwa głową,
jakby to była kara.
Chodzi za mną,
nawet gdy uciekam.
Leży ze mną w łóżku,
gdy nie ma nikogo.
Patrzy na mnie,
gdy ja nie chcę patrzeć.
Nie mogę go dotknąć,
ale on dotyka mnie
wszędzie,
gdzie boli.
Może to nie cień.
Może to ja,
który nie zdążył umrzeć,
ale już nie żyje.
#19 grzech — 01.10.2025
Boże,
czy jesteś tam,
czy tylko udajesz,
żebyśmy nie zwariowali?
Pytam cię codziennie,
ale moje słowa wracają
jak psy,
które nie znalazły domu.
Czy boisz się mnie?
Czy boisz się,
że zapytam o miłość,
którą obiecałeś,
a której nigdy nie przysłałeś?
Twoje milczenie —
najgłośniejsza odpowiedź.
Twoja nieobecność —
moja religia.
Modlę się,
ale nie składam rąk.
Piszę.
Na ścianach.
Na skórze.
Na tym, co jeszcze oddycha.
Jeśli jesteś,
powiedz coś.
Choćby „nie”.
Choćby „pomyłka”.
Choćby „nie chciałem cię stworzyć”.
Bo ja już nie wierzę.
Ja już tylko czekam,
aż moje pytania
zjedzą mnie od środka.
#20 grzech — 05.10.2025
Nie mówię już.
Nie potrafię.
Język pękł,
jakby nie chciał dźwigać
tego, co we mnie.
Każde słowo —
to skalpel.
Każde zdanie —
to blizna,
która nie chce się zamknąć.
Ludzie pytają:
„co się stało?”
A ja milczę,
bo nie umiem powiedzieć
„wszystko”.
W gardle siedzi krzyk,
który nie zna drogi.
W ustach —
smak krwi,
której nie wypiłem,
tylko wypowiedziałem.
Piszę,
bo papier nie krzyczy.
Piszę,
bo litery nie oceniają.
Piszę,
bo to jedyny język,
który jeszcze mnie zna.
Ale nawet on
zaczyna się bać.
Zaczyna drżeć.
Zaczyna mówić:
„dość”.
#21 grzech — 08.10.2025
Ulica wymiotuje światłem,
jakby chciała się pozbyć dnia.
Idę — nie, sunę — nie,
rozpadam się na chodnikach,
które pamiętają więcej kroków niż ja decyzji.
W witrynach manekiny bez oczu,
lepsze ode mnie —
bo stoją, bo nie krwawią,
bo nie pytają, czy to już koniec.
Z kiosku patrzy na mnie gazeta,
z trupem na okładce.
Nie znam go, ale chyba miał matkę.
Może też nie lubił poniedziałków.
W kieszeni mam bilet,
który nigdy nie zostanie skasowany.
Bo nie ma dokąd jechać,
gdy wszystkie stacje to przystanki w głowie.
A miasto oddycha betonem,
i ja też próbuję —
ale moje płuca są z papieru,
a zapałka już się zbliża.
#22 grzech — 12.10.2025
Ona, która jesteś w niebie,
i w moim łóżku, i w mojej głowie,
święć się twoje ciało,
przyjdź twoje królestwo —
na moich ustach, na moim języku.
Bądź moją codzienną winą,
jak chleb, który kradnę z twoich dłoni.
Odpuść mi moje czyste myśli,
jak ja nie odpuszczam twoich brudnych spojrzeń.
Nie wódź mnie na trzeźwość,
ale zbaw mnie od samotności.
Bo twoje jest ciało,
i krew,
i pot,
na wieki wieków. Amen.
#23 grzech — 15.10.2025
Rozkład zaczyna się od spojrzenia.
Nie twojego — lustra.
Odbicie już nie pyta,
czy to jeszcze ja, czy już tylko skóra.
W szpitalu pachnie plastikiem i śmiercią,
ale śmierć tu nie krzyczy.
Ona siedzi w kącie,
w fartuchu, z długopisem,
i wypełnia rubryki:
wiek, płeć, powód.
Ciało to nie świątynia.
To worek na kości,
który trzeba zszyć,
żeby nie wypadały wspomnienia.
Lekarz mówi: „to normalne”.
Jakby normalność była zbrodnią,
którą popełniamy codziennie,
myjąc zęby,
żeby nie czuć smaku końca.
A ja leżę.
Nie śpię.
Nie marzę.
Liczę oddechy,
jakby każdy był ostatnim,
ale żaden nie ma odwagi.
#24 grzech — 19.10.2025
Na pierwszej stronie: imię, nazwisko,
jakby to miało znaczenie.
Nauczyciel mówił: „pisz ładnie”,
a ja pisałem krwią z nosa,
bo znowu dostałem w twarz za to, że oddycham.
Dzieci bawią się w dom,
ale nikt nie chce być ojcem.
Ojciec to ten, co wraca późno
i pachnie jak stacja benzynowa.
W tornistrze noszę kamienie,
bo marzenia są za lekkie,
a trzeba czymś dociążyć kręgosłup,
żeby nie odlecieć w stronę okna.
Mama mówiła: „nie płacz”,
więc nauczyłem się milczeć tak głośno,
że ściany w bloku zaczęły pękać.
Na zdjęciu z komunii mam oczy jak śmierć w niedzielę.
Biała koszula, czyste ręce,
ale pod paznokciami —
resztki dzieciństwa,
którego nikt nie chciał.
#25 grzech — 22.10.2025
Budzik to wyrok.
Zawsze o szóstej,
jakby czas miał w sobie nienawiść do snu.
Ubieram się w mundur cywila:
koszula, spodnie, twarz.
Twarz najtrudniej dopasować —
bo nie pasuje do niczego.
W biurze pachnie kawą i rezygnacją.
Każdy klika, każdy milczy,
jakby cisza była walutą,
za którą kupujemy spokój.
Szef mówi: „wydajność”.
Ja myślę: „życie”.
Ale nie mówię,
bo życie nie ma premii kwartalnej.
W toalecie patrzę w lustro.
Widzę człowieka,
który kiedyś chciał być poetą,
ale teraz zna tylko skróty klawiaturowe.
O 17:00 wychodzę.
Nie jestem wolny.
Jestem tylko niewidzialny,
aż do jutra.
#26 grzech — 26.10.2025
Nie ma karabinu.
Jest długopis.
Zamiast krwi — tusz,
który wypływa z palców,
gdy próbuję napisać, że żyję.
W głowie — okopy.
Myśli chowają się przed światłem,
bo światło to snajper,
który strzela w marzenia.
Zamiast munduru — skóra,
która już nie chroni.
Zamiast rozkazów — rachunki.
Zamiast hymnu — szum lodówki.
Czasem słyszę wybuch —
to tylko serce,
które nie chce już bić rytmicznie,
bo rytm to rozkaz,
a ono chce dezercji.
Na ścianie kalendarz.
Każdy dzień to pole minowe.
Stąpam ostrożnie,
ale i tak wybucham.
Nie ma zwycięstwa.
Jest tylko rozejm na noc.
A rano — znowu marsz,
znowu twarz,
znowu cisza.
#27 grzech — 29.10.2025
Modlę się,
ale nie wiem do kogo.
Może do sufitu,
może do siebie,
może do nikogo —
bo nikogo nie boli.
W kościele pachnie kurzem i winem.
Ksiądz mówi: „wierz”,
a ja próbuję,
jak dziecko próbujące oddychać pod wodą.
Bóg nie odpowiada.
Może nie mówi po polsku.
Może nie zna mojego imienia.
Może nie istnieje,
ale wtedy — kto mnie tak pięknie ignoruje?
Na kolanach mam ślady od podłogi,
nie od łaski.
Łaska nie przychodzi.
Łaska to słowo,
które brzmi jak reklama.
W Ewangelii jest miłość.
W moim życiu — rachunki.
W moim ciele — wątpliwość.
W mojej duszy — jeśli istnieje —
cisza jak po wybuchu.
#28 grzech — 02.11.2025
Aniele mój,
który nie masz twarzy,
tylko oddech na karku,
gdy śnię o śmierci.
Stróżu mój,
czy pilnujesz mnie,
gdy piję w samotności,
gdy całuję obcych,
żeby poczuć ciepło?
Ty, co jesteś z woli Nieba,
czy wiesz, że niebo to sufit
w pokoju bez okien,
gdzie modlę się do ciszy?
Bądź przy mnie,
gdy krwawię z myśli,
gdy ciało mówi „dość”,
a dusza milczy.
Oświecaj,
choć moje oczy wolą mrok.
Strzeż,
choć nie chcę być strzeżony.
Prowadź,
choć idę wbrew Tobie.
I rządź mną,
choć jestem królestwem ruin,
gdzie świętość to wstyd,
a grzech — jedyne światło.
Amen,
czyli: zostań,
choćbyś miał płakać nade mną.
#29 grzech — 05.11.2025
#30 grzech — 09.11.2025