#20 grzech — 05.10.2025
Nie mówię już.
Nie potrafię.
Język pękł,
jakby nie chciał dźwigać
tego, co we mnie.
Każde słowo —
to skalpel.
Każde zdanie —
to blizna,
która nie chce się zamknąć.
Ludzie pytają:
„co się stało?”
A ja milczę,
bo nie umiem powiedzieć
„wszystko”.
W gardle siedzi krzyk,
który nie zna drogi.
W ustach —
smak krwi,
której nie wypiłem,
tylko wypowiedziałem.
Piszę,
bo papier nie krzyczy.
Piszę,
bo litery nie oceniają.
Piszę,
bo to jedyny język,
który jeszcze mnie zna.
Ale nawet on
zaczyna się bać.
Zaczyna drżeć.
Zaczyna mówić:
„dość”.